Jacek Bartosiak, George Friedman – Wojna w kosmosie. Przewrót w geopolityce
Aż chciałoby się rzec – nareszcie dobra książka Bartosiaka! Jeśli miałbym w jednym zdaniu streścić o czym jest ta pozycja to powiedziałbym, że o znaczeniu i wpływie nowej domeny kosmicznej na ziemską geopolitykę, gospodarkę i innowacyjność.
I właśnie ze względu na to ostatnie – potencjał zarabiania dużych pieniędzy – sięgnąłem po nią przede wszystkim. Bo w kosmosie i korzystając z gospodarki kosmicznej można będzie zarobić dużo, np. na transporcie, produkcji, wydobywaniu surowców, gromadzeniu i przetwarzania danych oraz ich opracowywaniu z wykorzystaniem algorytmów sztucznej inteligencji. Z mojej perspektywy mogłoby być jeszcze więcej takich przykładów, ale w końcu to książka o wojnie. I od wojny się rozpoczyna, opisując jak 2. Wojna Światowa i Zimna Wojna skierowały ludzkość w przestrzeń kosmiczną. Oprócz tego są rozdziały o rywalizacji amerykańsko-chińskiej, starzeniu się i przemijaniu rodzajów broni, wpływie rozpoznania z kosmosu na współczesne konflikty zbrojne, przełomach technologicznych, topografii kosmosu oraz układzie Ziemi i Księżyca.
Trochę dziwna ta kolejność. Opis topografii kosmosu jest dopiero 6-tym (!) rozdziałem książki. W pierwszej jej połowie kosmosu w zasadzie jest niewiele. Książkę zamyka niezwykle interesujący, beletryzowany rozdział opisujący wojnę amerykańsko-chińską w roku 2076., w której kosmos odgrywa kluczową rolę. I kończy się on nagle, w najbardziej interesującym momencie. I o ile taki sam zabieg w przypadku innej książki Bartosiaka – Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju – był w pełni uzasadniony, bo wskazywał na brak możliwości adekwatnej odpowiedzi na konkretne zagrożenie, o tyle w tym przypadku chce się wtedy rzucić książką w kąt. To tak jakby „Gra o tron” kończyła się w momencie śmierci Johna Snowa. Ale może dramatyzuję i kiedyś doczekam się drugiej części. Byłoby miło, a ta recenzja pokazałaby swoją sprawczość!
Wracając do recenzji – bardzo dużo miejsca poświęcono uwarunkowaniom domeny kosmicznej oraz implikacjom jakie ona niesie. Coś na zasadzie – jeśli satelita porusza się stale po swojej orbicie to jego ruch jest przewidywalny; jeśli satelita ma zdolność do manewrowania to jest jednocześnie bronią antysatelitarną; jeśli satelicie grozi uderzenie kinetyczne to może się on przed nim bronić na następujące sposoby (…); itd. itd.
Najważniejszy wniosek jaki wiedzie z książki to uświadomienie sobie jak turbo-ważny dla Ziemi jest Księżyc, jak wielką przewagę ma Luna nad Błękitną Planetą z racji znajdowania się na szczycie studni grawitacyjnej oraz specyficznego sposobu obracania się (niewidoczna strona księżyca). To mega ważne.
Na koniec chcę wspomnieć o wadach książki. Pierwsza to mapy, które – paradoksalnie – są fenomenalne. Chodzi o to, że ładne mapy znajdują się tylko w połowie książki, natomiast powinny pojawiać się częściej (nawet jako czarno-białe szkice). Chodzi o to, że tam gdzie jest mowa np. o punktach libracyjnych to powinna obok być mapa, na której czytelnik może łatwo sprawdzić który z nich to L2 a który L5. Bo myślę, że dla wielu osób będzie to pierwsza książka o kosmosie jaką czytają. I dlatego powinien się w niej koniecznie znaleźć opis działa Newtona. Bo gdybym nie znał tej koncepcji to po lekturze wciąż bym nie wiedział dlaczego satelity latają wokół Ziemi, ale na nią nie spadną.
Niemniej w ogólnym rozrachunku to są detale, które można kiedyś uzupełnić albo poprawić tak samo jak literówki. A w tym miejscu wypada jedynie powiedzieć, że książka to kawał dobrej lektury.