Matt Ridley – How innovation works
„Jak działa innowacja” z podtytułem „I dlaczego rozkwita w wolności” to jedna z najbardziej interesujących książek jakie czytałem w ostatnim czasie. Autora znałem już wcześniej chociażby z fenomenalnej „Czerwonej królowej”, więc nowa pozycja o innowacjach zmieniających nasz świat i generujących dobrobyt była oczywistością. I w pełni spełniła pokładane w niej oczekiwania.
Od czego w ogóle by tu zacząć? Może od rozróżnienia między wynalazkiem a innowacją jakie już na wstępie czyni autor. Wynalazek to opracowanie nowego, działającego urządzenia. Natomiast innowacja polega na sprawieniu, że jest ono dostępne, przystępne cenowo i niezawodne. I często jest to zadanie jeszcze trudniejsze niż opracowanie samego wynalazku.
Książka składa się z dwóch części – pierwsza połowa to zbiór opowieści o ludziach, którzy wprowadzili w życie różne innowacje, natomiast druga polega na konkluzjach i opisaniu różnych, często kontr-intuicyjnych, wniosków jakie się wyłaniają z tych historii. I tu warto poczynić pewną uwagę – te opowieści (w sumie kilkadziesiąt) są fascynujące. Pewnie większość zna historię wynalezienia żarówki przez Edisona, samolotu przez braci Wright albo radia przez Marconiego. Ale pewnie nowością będzie informacja, że żarówkę wynalazło w tym samym czasie 21 różnych osób. Ale wynalazek ten przypisujemy akurat Edisonowi, bo jako jedyny zadał sobie trud, by przetestować ponad 6 000 różnych materiałów roślinnych aby jego żarówka działała długo i niezawodnie. Takie smaczki są w tej książce niemal na każdej stronie. Ale dotyczy ona nie tylko tych najsłynniejszych wynalazków – autor drobiazgowo opisuje również rozmaite zmiany i ulepszenia, które zrewolucjonizowały nasze życie. Wprowadzenie kontenerów o jednakowym rozmiarze na statkach drastycznie zmniejszyło koszty transportu, moskitiery nasączone środkiem owadobójczym sprawiły, że liczba zgonów na malarię po raz pierwszy zaczęła spadać, wprowadzenie nowej, niskiej odmiany pszenicy sprawiło, że Pakistan i Indie wreszcie przestały głodować.
Tych fascynujących historii jest wiele i chociaż nie ma czasu by je wszystkie tu przypomnieć to warto chociaż wymienić część opisywanych innowacji: maszyna parowa, śruba napędowa, szczelinowanie łupków, szczepienia, chlorowanie wody, e-papierosy, lokomotywa, silnik spalinowy, sprowadzenie ziemniaków do Europy, środki owadobójcze, inżynieria genetyczna, blacha falista, bagaż na kółkach (!), komputer, wyszukiwarki i media społecznościowe, wynalezienie zera, wynalazek psa, ogień. Fe-no-me-nal-ne! Mimo, że książka po angielsku to aż chciało się ciągle przewijać na kolejne strony.
A wtedy w pewnym momencie trafiamy do drugiej części, w której autor charakteryzuje innowacje i opisuje wspólne elementy, które się wyłaniają z tych historii. Tłumaczy dlaczego innowacje są stopniowe, często przypadkowe, jak łączą różne wcześniej istniejące technologie. Dlaczego wymagają prób i błędów oraz są sportem zespołowym a nie indywidualnym. Dlaczego nie powodują bezrobocia i są potencjalnie nieskończone. Matt Ridley poświęca też czas na wytłumaczenie ekonomii stojącej za innowacjami (np. dlaczego wielkie firmy są słabe w innowacje) a także wyjaśnia skąd się bierze opór przed innowacjami. Jeden rozdział dotyczy oszustw, fałszerstw i porażek. Autor uzasadnia w nim dlaczego jego zdaniem Hyperloop będzie w przyszłości porażką. W ostatnim rozdziale skupia się na „innowacyjnym głodzie” w którym tłumaczy dlaczego nie we wszystkich obszarach innowacje przyspieszają (np. dlaczego mamy wiele zmian w technologiach komunikacyjnych a niemal wcale w transporcie). Zastanawia się czy Chiny będą w stanie stać się kolejnym innowacyjnym silnikiem świata.
Summa summarum – książka jest fenomenalna, aż żal, że nie jest dostępna po polsku. Niemniej czytanie sprawia niesamowitą frajdę i wiele można z niej wyciągnąć dla siebie. Podoba mi się też, że autor zrywa z przekonaniem, że trzeba być jakąś niesamowicie wyjątkową i kreatywną jednostką aby robić innowacje. To nieprawda. Wystarczy ulepszyć coś istniejącego albo usprawnić jakieś już funkcjonujące rozwiązanie. Pod tym względem dostrzegam tu wiele paralel z tym czego o biznesie uczy MJ DeMarco. Dlatego książka bez wątpliwości trafia do kategorii z najlepszymi książkami jakie czytałem. Zdecydowanie polecam!