Piotr Krysiak – Dziewczyny z Dubaju
Niby bestseller, niby samograj, niby temat na najciekawszy reportaż ever. A tak naprawdę olbrzymie rozczarowanie.
Bestseller dziennikarza śledczego opowiada o kulisach procederu luksusowej prostytucji z udziałem wielu atrakcyjnych Polek, który miał miejsce w latach 2008-2009. Piękne Kobiety, duże pieniądze, seks, narkotyki, 5-gwiazdkowe hotele, zagraniczne kurorty, jachty i bogaci mężczyźni. Przy takiej kombinacji co może pójść nie-tak? Otóż praktycznie wszystko.
Zaczynając od tego, że długimi fragmentami książka jest zwyczajnie… nudna. Ale żeby to uzasadnić muszę wam najpierw wyjaśnić jak jest ta książka skonstruowana. Jej podtytuł mówi „Kulisy dziennikarskiego śledztwa”, chociaż tak naprawdę bliższe prawdy powinno być „Przepisane akta śledztwa”. Otóż autor książki, Piotr Krysiak, długimi fragmentami przepisuje akty sprawy pochodzące z policji i prokuratury. Skopiowane są zeznania sutenerek prowadzących biznes, prostytuujących się dziewczyn oraz ich klientów. Przekopiowane są transkrypcje rozmów telefonicznych i smsy, jakie między sobą wymieniają. I często są to takie rozmowy o niczym. A to dziewczyny kłócą się o pieniądze. A to sutenerki – które autor przez całą książkę tytułuje burdelmenedżerkami – się nawzajem obgadują. A to uzgadniają z klientami na którą godzinę i w którym hotelu mają załatwić prostytutki.
Pod koniec książki w ogóle dochodzi do kuriozum i autor przekopiowuje swoją rozmowę na Facebooku z jedną dziewczyną, która… mówi, że nie wie o co chodzi i go blokuje. A później jest jeszcze lepiej, bo autor przepisuje wywiad, którego udzieliła jedna z burdelmam w telewizji i przeplata to przekopiowanymi po raz kolejny (!) zeznaniami ze śledztwa.
A propos zeznań – wyraźnie widać w nich, jak dziewczyny się bronią i wybielają, mówiąc np. że nie wiedziały na czym polegają ekskluzywne wyjazdy albo używają słownictwa w stylu „współżyłam” zamiast „uprawiałam seks”. Cała ta książka sprawia wrażenie, jakby składała się w ponad połowie z samych zeznań, akt i transkrypcji rozmów poprzerywanych co jakiś czas krótką narracją, która prowadzi od jednego zeznania do drugiego. Naprawdę, w połowie już się robi nudno, co przy takiej tematyce jest wręcz niedopuszczalne.
A co do samej treści książki – skupia się ona głównie na dwóch długich wyjazdach do Saint-Tropez i Courchevel we francuskich Alpach. Sutenerki wysyłają tam – i ciągle dosyłają – piękne dziewczyny, aby zabawiały podczas imprez arabskiego księcia i jego trzech kolegów oraz uprawiały z nimi seks. To był ich najlepszy klient i ciągle domagał się nowych, bardzo atrakcyjnych dziewczyn. Kobiety nie mogły się powtarzać z poprzednich wyjazdów, dlatego prowadzące ten biznes ciągle poszukują nowych, atrakcyjnych lasek, korzystając z naszej klasy i innych znajomych sutenerek.
I zdziwiłby się ten, kto myśli, że książka zatytułowana „Dziewczyny z Dubaju” na nich się skupia. Jest to książka o trzech-czterech sutenerkach, a prostytuujące się dziewczyny stanowią tam zaledwie tło, nic nie znaczące cienie na ścianie. Autor nie ma problemu by nazywać je kurwami lub kurewkami, oczywiście pisząc zadowolony z wyżyn moralnych. Jako, że to jest recenzja książki i nie gryziemy się tu w język to należy wspomnieć też coś o samej sprawie. Zapadły w niej śmiesznie niskie wyroki. Główna sutenerka, Emilia P., dostała wyrok 8 miesięcy pozbawienia wolności (który odsiedziała w areszcie wcześniej czekając na proces) i karę 80 tysięcy złotych zarobionych na przestępstwie – mimo że zarobiła na tym wielokrotnie więcej. Pozostałe burdelmamy dostały w ogóle wyroki w zawieszeniu. Wygląda na to, że nasze sądy dotkliwie ukarać winnych nie potrafią (zwłaszcza jak ktoś jest celebrytką – pozdro dla jeżdżącej po pijaku Beaty Kozidrak).
A co do samego procederu ekskluzywnej prostytucji to niestety po lekturze można odnieść wrażenie, że wszystkie piękne dziewczyny są skazane na otrzymywanie takich propozycji. A patrząc na potencjalny rachunek zysków i kosztów – nawet kilka tysięcy zł za jedną noc – trochę nie ma co się dziwić, że wiele z nich się na to godzi. Pozostaje mieć nadzieję na to, że nie wszystkie są takie.
Podsumowując: nie polecam, książka mnie rozczarowała. Długimi fragmentami jest zwyczajnie nudna. Tytułowe dziewczyny są jedynie pustymi awatarami. A pikantnych opisów łóżkowych igraszek czy podnoszących ciśnienie emocji nie stwierdzono wcale. Tak samo jak tytułowego Dubaju.