Piotr Pyton (Piter XXL) – Sex, magia i uwodziciele
Polska wersja Gry wyraźnie słabsza od jej amerykańskiego pierwowzoru. Podobnie jak w książce Straussa tak i tutaj autor przedstawia swoją metamorfozę z WSN-a w PUA (choć w książce nazewnictwo jest nieco zmienione, co muszę przyznać nieco utrudnia odbiór). Podobieństw do Gry jest zresztą dużo więcej, bo nawet niektóre charakterystyczne zdania się powtarzają.
Co do samej zawartości – autor (którego zresztą miałem okazję poznać podczas opisanego w książce zjazdu POSU w Warszawie) nauczył się podrywania z kursów NLS (uwodzenia neuro-lingwistycznego), których opis stanowi dużą część książki. NLS to jest ta „magia” z tytułu książki. Później zaczyna praktykować, pojawiają się sukcesy, poznaje innych uwodzicieli i historia się rozwija, pewnie jak w przypadku większości z nas PUA.
Natomiast z jakichś niezrozumiałych dla mnie względów autor postanowił, że kolejne rozdziały z opisami przygód będą porozdzielane „poradnikami”, w których są opisane, dosyć dokładnie, poszczególne patterny, rutyny czy schematy. I to działa książce bardzo na minus, bardzo utrudnia czytanie gdy co kilka stron, zamiast się wczuć w opisywane akcje to mamy watę nudową przy której chce się usypiać. Nawet skopiowane posty z forum czy opisy szkoleń Warsaw Lair tak nie nużą.
W skrócie – SMIU to odległy, biedniejszy kuzyn Gry.
Dodatkowe uwagi do książki:
- Na pewno najlepszym określeniem dla tej książki w jednym zdaniu byłoby „polska wersja Gry”
- Osobiście miałem okazję uczestniczyć w wydarzeniach opisywanych na stronach książki. Rozmawiałem też z jej autorem.
- Mimo wszystko do oryginalnej „Gry” Neila Straussa nie może się równać, ale warto tę pozycję odnotować jako historyczne ujęcie okresu, który miał miejsce w Polsce w pierwszych dwóch dekadach 21. wieku
- Fora związane z podrywaniem, uwodzeniem, PU, PUA i stylem życia PUA pojawiały sie wtedy w wielu miejscach polskiej sieci.
- Zawiązywały się znajomości, miały miejsce wspaniałe przygody, aż się łezka w oku kręci na samo wspomnienie tego okresu.
- Co do samej książki – myślę, że trochę za bardzo został w niej zidealizowany NLS czyli podrywanie neuro-lingwistyczne (neurolinguistic seduction). To bardzo trudne techniki, zwłaszcza dla początkujących. Są skuteczne, sam miałem okazje je testować, ale to tak jakby osoba, która dopiero zdała swoje pierwsze prawo jazdy miała wsiąść do bolidu formuły 1 – owszem może to się skończyć sukcesem, ale raczej bardziej prawdopodobne jest, że zrobisz sobie krzywdę.
- Cieszę się, że zamiast tej pozycji (albo Seksualnego klucza do twoich emocji) natrafiłem wcześnie na dużo bardziej odpowiadający mi system Mystery Method / Venusian Arts.
- Tak więc podsumowując – książka bardziej jako jedna z wielu a nie jedyna, ale można czasem ze wzruszeniem się uśmiechnąć pod nosem w trakcie lektury.
- Trochę nie do końca rozumiem tę fascynację NLS-em, która panowała w Polsce w drugiej połowie lat dwutysięcznych. Owszem NLS może być skuteczny, ale do tego potrzeba naprawdę wielu okazji do trenowania go. Tymczasem jest ekstremalnie trudne rozpoczęcie treningu z NLS-u w początkowym etapie znajomości z dziewczyną poznaną np na ulicy czy w tramwaju. Elementy tego programowania można zaczynać stosować dopiero na późniejszym etapie czyli na randkach. I wtedy owszem są one skuteczne (sam je testowałem siedząc nad Wisłą z dziewczyną), ale to dosyć odległy etap podrywania, a do niego trzeba jakoś dojść. A właśnie NLS nie mówi jak się do niego dostać.
- Tymczasem preferowane przeze mnie Mystery Method sprawdza się pod tym względem niesamowicie lepiej. Dlatego jestem zdecydowanym zwolennikiem tej metody. (MM)
- Jako ciekawostkę może dodam jeszcze, że w trakcie swoich początkowym lat życia PUA miałem okazję poznać około 30-tki osób ukrywających się za swoimi nickami na forach o uwodzeniu. I chociaż po latach większości z nich już nie pamiętam, to jednak była to niesamowita przygoda, która koniec końców była warta trudów.
- Chciałbym jeszcze kiedyś mieć okazję przynajmniej część z nich spotkać na żywo.