Leszek Cibor – Pożegnaj prokrastynację
Jeśli masz zapamiętać z tej książki tylko jedną rzecz to warto przeczytać jej początek i koniec. Środek jest całkowicie pomijalny i do zapomnienia. Heh, gdybym sam zastosował tę wiedzę w praktyce to może przeczytanie tej, w sumie dosyć krótkiej książki, zajęłoby mi mniej niż równe pół roku.
Książka Leszka Cibora, z podtytułem „Zaufaj sobie i zostań władcą swojego czasu”, to książka traktująca o tytułowej prokrastynacji, czyli skłonności do przewlekłego odkładania rzeczy do zrobienia na później. Niezła niesprzeczność, co? Prokrastynować czytając książkę o prokrastynacji. Ale przejdźmy już do meritum.
Jak wskazywałem we wstępie tylko początek i końcówka tej książki zasługują na poświęcony im czas. W początkowych fragmentach Leszek Cibor, autor kanału Przeciętny Człowiek, opowiada o własnych problemach z prokrastynacją. I przyznaję – można się z tym utożsamić i dzięki poczuciu jechania na tym samym wózku ten fragment książki czyta się dobrze. Z kolei ostatni rozdział – Narzędziownik – zawiera listę 23 narzędzi (czy właściwie technik) na pokonanie tytułowej skłonności do wiecznego odkładania spraw na później. Wiadomo, że wszystkich ich się samemu nie zastosuje, ale dostępność wielu różnych rozwiązań problemu sprawia, że jest z czego wybierać, jest co dostosować do własnej sytuacji i charakteru. Łącznie te dobre fragmenty zajmują ok 40 stron na początku i 90 na koniec książki.
Natomiast reszta, czyli cały środek, się kompletnie do niczego nie nadaje. Teoretycznie autor tłumaczy tam skąd się bierze prokrastynacja, powołuje się na wiele badań i materiałów źródłowych. I w tych fragmentach zdatność książki do czytania leci na łeb na szyję – czego sam byłem świetnym przykładem. Natomiast to nie jedyny problem z tymi środkowymi rozdziałami.
Autor, z jakichś kompletnie niezrozumiałych dla mnie powodów, podejmuje decyzję by wpleść tam ćwiczenia będące ni mniej ni więcej co robieniem terapii czytelnikowi. Nie zdziwiłbym się gdyby Cibor był jakimś psychologiem, który kiedyś prowadził terapie ludziom i teraz załączał fragmenty takich sesji terapeutycznych czy treningu personalnego czytelnikowi. Kompletnie się to nie sprawdza. Robienie komuś terapii przez słowa zapisane w książce to jakieś kuriozum.
To tyle jeśli chodzi o ogólny vibe książki. Poza tym w rozmaitych fragmentach autor przekazuje też interesujące uwagi i obserwacje. Tłumaczy, że nie ma tabletki na odwlekanie, a jeśli nie sięgniesz po pomoc to będziesz sam ze swoimi złudnymi nadziejami. Celem poradzenia sobie z problemem powinno być budowanie określonej tożsamości, a zmiany w zachowaniu przyjdą jako skutek tej zmiany. Konieczne jest zaufanie samemu sobie, by faktycznie zmienić swoje życie. Po drodze należy wyeliminować takie problemy jak fantazjowanie, które w krótkim terminie łagodzi metaforyczne ukłucie w brzuchu jakie wywołuje prokrastynacja, ale w dłuższej perspektywie prowadzi donikąd. Problemem jest również stały dostęp do internetu, który ułatwia odwlekanie rzeczy na później.
Ciekawy podrozdział dotyczył obserwacji, że w dorosłym życiu jest zawsze coś do zrobienia, że nie ma szans by kiedyś skończyć wszystkie rzeczy do zrobienia. Dlatego słowo „nie” może być wielkim sojusznikiem w porządkowaniu swojego życia, przez odmawianie i świadomą rezygnację z różnych spraw. Bo z perspektywy życia widać, że i tak nie ma szans by wszystkie je ukończyć. Jak to trafnie ujmuje autor:
„Ważniejsze jest robienie właściwych rzeczy, niż właściwe robienie rzeczy.”.
Książka zahacza się też o metody zarządzania zadaniami (jak Getting Things Done Davida Allena) i pomysły na mikrousprawnienia (bo lepsze efekty daje poprawienie 50 rzeczy o 1 procent niż próba poprawienia jednej o 50%). A ciekawa sprawa jest też z zakończeniem książki, które przekazuje nową, ciekawą myśl – że nie warto nosić w sobie urazy do siebie, że coś nie wyszło. To bardzo dające do myślenia. I niebanalne w kontekście samej książki – no bo przyznajcie się, kiedy ostatnio czytaliście książkę w której zakończeniu byłoby przekazane coś nowego, coś nie było omawiane wcześniej?
Podsumowując: ciekawe fragmenty zajmują może 1/3 książki i tak też tę oceniam – na jedną trzecią. Przy okazji potwierdza ona moją dawną obserwację, że nie może być dobra książka, w której autor mówi bezpośrednio do czytelnia (na „ty” – tak jak się rozmawia z kimś na żywo).
Galeria do recenzji książki – Pożegnaj prokrastynację
Pożegnaj prokrastynację – opinie o książce w formie wideo
https://www.youtube.com/watch?v=WVfsxc7d9do