Vincent – Płonąc w atmosferze
„Ja pierdolę ale gówno” – to pierwsze słowa jakie mimochodem wypowiedziałem tuż po przeczytaniu tej pozycji. Paradoksalnie jest to chyba też najtrafniejsze podsumowanie tego czytadła.
Autor już na wstępie solidnie sobie zapracował na tytuł zarzygańca – wierzcie lub nie, ale na pierwszych 100 stronach jest 7 razy opisane jak ktoś rzyga. Chyba jeszcze nigdy nie czytałem czegoś co sprawiło, że się tak niekomfortowo czułem. Te wszystkie opisy, w których zarzyganiec sam się wyzywa się od debili albo ludzie biorą go za dziwaka. Żenada. W sumie rozumiem jaki był zamysł – gość chciał podkreślić jak wielki „progres” zrobił. Ale wyszło żałośnie. Momentów, gdy autor zaprzecza samemu sobie jest mnóstwo. Na przestrzeni kilku zdań autor najpierw podkreśla jaki to jest pewny siebie, żeby dosłownie dwa zdania później cytować swoje myśli, które absolutnie temu zaprzeczają.
Teoretycznie jest to opowieść o drodze PUA (jak Gra Neila Straussa czy Seks, Magia i Uwodziciele), ale seks pojawia się dosłownie trzy (!) strony przed jej końcem. I to nie za sprawą autora, tylko dziewczyny, która sama w czasie wakacji nad jeziorem mówi, że się z nim prześpi. Tak to jest gdy ktoś za bardzo chce napisać książkę by się kreować na kogoś kim nie jest.
Cringe/Żenada pojawia się w trakcie lektury nieustannie: podczas opisów rzygania, gdy autor ma się za trendsettera tańczenia w klubach, gdy imaginuje sobie, że wszyscy na niego patrzą w klubach, gdy skrzyczała go chrzestna podrywanej dziewczyny, gdy rodzice nie chcieli go puścić na weekend na Ukrainę, gdy nie stać go było na wejściówkę do klubów w Kijowie (!) albo gdy pobił go koleś z którym razem tam polecieli (!!). Ehhhh.
Merytorycznie: gość kompletnie nie zrozumiał jakie znaczenie ma comfort w procesie uwodzenia i wszystkie swoje tzw. „sukcesy” opierał na podbijaniu „buying temperature” lasek w klubach. Fool’s mate. Mat głupca. Czasem sukcesy nie oznaczają, że ty grasz dobrze, tylko, że druga strona gra słabo. Mniej bajkopisarstwa a więcej pokory i zrozumienia czytanych materiałów. Po tej lekturze w życiu bym nie czytał bloga zarzygańca.
Za to czytadło zapłaciłem 1 złotówkę komuś na allegro. Mocno przepłaciłem.