E.L. James – Pięćdziesiąt twarzy Greya
Książka, która atakowała mnie z każdej niemal strony przez ostatnie miesiące. I po przeczytaniu jej (jednocześnie z recenzjami na Wyszło) mam dwie refleksje: raz – nie dziwię się, że się tak Kobietom podoba, a dwa – w takich momentach jak ten mam potwierdzenie, że nie warto czytać beletrystyki.
W trakcie lektury znajoma zapytała mnie o opinię i myślę, że warto teraz przytoczyć sms jaki jej wysłałem: „Wykorzystuje wszystkie archetypy mężczyzny atrakcyjnego dla Kobiet, a w roli głównej bohaterki jest osoba, z którą łatwo może się utożsamić większość czytelniczek tego typu pozycji”. Teraz już będziecie wiedzieć czemu Christian jest tak niebotycznie bogaty, przystojny, przystojny, przystojny, władczy i obdarzony dużą męskością.
Czytając „50 twarzy” znajdziemy tak nietypowe BDSM (Bondage, Domination, Sado Maso) w ilościach śladowych, a książkę można trafnie podsumować ostatnimi 20 stronami. Nie wiem czemu penetracja w wykonaniu naszego miliardera trwała zawsze nie dłużej niż 1 akapit, za to wiem, że pora o której tą książkę (z ulgą) skończyłem – 03:21 – nie może być przypadkowa.
Kilka uwag dodatkowych do recenzji tego światowego bestsellera:
- „Moja wewnętrzna bogini robi fikołka” :)
- To jedyna postać z tej książki, która nie znalazła się w filmowej adaptacji książki
- Sięgnąłem po książkę gdyż nie chciałem być w tyle w czasie gdy tak wiele osób wspominało ten światowej sławy bestseller
- Pamiętam, że rozmawiałem później o tej książce z jakąś dziewczyną w tramwaju (na pewno ją podrywając!) i byłem bardzo z siebie zadowolony, że mam co powiedzieć nt temat – pomijając już zwyczajne plusy wynikające z tego, że jak się dużo czyta to się ma wiele ciekawego do powiedzenia
- Bo jeśli ktoś pominął ten istotny element mojej biografii – nauczyłem się podrywać Kobiety z książek
- Coś co kiedyś wydawało się poza moim zasięgiem okazało się, że można się nawet tego nauczyć skutecznie
- Oj wiele miałem fajnych wspomnień z Kobietami, oj wiele
- Niektóre z tych wspomnień sprawiają, że po dziś dzień myślę sobie, że warto było przebyć tę długą, trudną drogę
- Wiadomo też, że nie wszystkie chwile były przyjemne – chyba najgorszym doświadczeniem jakie mnie spotkało były te gdy Kobieta się nie pojawiała wcale na umówionym spotkaniu, na randce
- Wiele osób w podobnej sytuacji nie byłoby w stanie tego znieść i porzuca życie PUA – ja się jednak nie poddałem i spotkały za to mnie inne przyjemne nagrody
- Ale dość o mnie – wróćmy do książki
- W skrócie najłatwiej ją określić jako „be de es em dla ubogich”
- Ale to ofc żart
- Takie tam kobiece fantazje – miliarder, młody, skrywający tajemnicę, niezwykle przystojny
- Pierwszą część z trylogii przeczytałem – pozostałych nie zamierzam, zresztą oglądałem filmy i szczerze mówiąc nie ma czego żałować
- Ot wpisała się autorka w jakieś światowe fascynacje i odniosła sukces
- I jaka by nie była ta literatura – to sukces należy docenić
- Książka wpisała się na stałe do światowej świadomości, była powszechnym tematem rozmów na imprezach i w tramwajach (osobiście potwierdzam)
- Czasem nasuwa mi się myśl jak to niewiele potrzeba (kilka archetypów męskości i fantazji Kobiet szarych myszek) by odnieść niesamowity sukces
- Anastasia Steele, Christian Grey i moja wewnętrzna bogini robiąca fikołka pozostaną w pamięci na długo