Przemysław Rudzki – Gracz
Książkę przeczytałem z prostej przyczyny – aby dowiedzieć się jak najwięcej o tym jak piłkarze podrywają dziewczyny. Dlaczego im się to udaje tak łatwo i jak tę wiedzę mogę ja wykorzystać w praktyce. Nie dowiedziałem się niestety. W zasadzie tylko jedna scena dotyczyła tego tematu – i to została potraktowana po łebkach i bardziej jako żart. A szkoda, bo choć to debiut beletrystyczny autora to miałem nadzieję, że sceny były wynikiem niepublikowanych opowieści wyciągniętych z rozmów z piłkarzami. Czy tak jest – nie wiem, podpytam jeszcze autora.
A sami piłkarze są pokazani jako dziwkarze, próżniacy, hazardziści, dla których laski ograniczają się do pochwy. W ogóle sama fabuła nieco naciągana (’Musimy się spotkać z gangsterami. Jest wieczór, więc na pewno są w klubie gogo!’) i momentami ciężko się czyta ciągłe przeskakiwanie między bohaterami.
W ogóle tytuł książki był nietrafny, bo zamiast „Gracz” (który? samobójca Michał? jego brat Janek? Maks Paprocki?) powinien być „Dziennikarz”. Bo to alter ego autora i jego śledztwo były głównym tematem pierwszej połowy książki. Natomiast w drugiej staje się nim tekst. Tekst w gazecie. To wokół tego kręci się życie dziennikarzy i chyba autentycznie oni myślą, że to jest najważniejsza sprawa na świecie. Taki mokry sen dziennikarzy. Stąd nieco szkoda mylnego tytułu – bo najlepsze fragmenty książki to te gdzie są opisywane scenki z życia redakcji.