Tomasz Marzec – Facet z jajami
Tak to jest jak ktoś za bardzo chce napisać własną książkę. Albo gdy czuje, że własna, koniecznie papierowa, książka pasowałaby do wizerunku jaki dana osoba kreuje.
Ale po kolei: Książka pisana w drugiej osobie, gdzie autor cały czas mówi do czytelnika. To niewyszukana konwencja dla coacha (o czym autor nie daje czytelnikowi zapomnieć ani na chwilę), ale opłakana w skutkach w przypadku książki. Bo gdy autor zwraca się do czytelnika i z nim „rozmawia” to musi przyjmować jakieś założenia na jego temat. I tu autor przyjmuje podejście dość miażdżące – otóż zakłada, że jego czytelnik jest bałwanem, nie radzi sobie z niczym w życiu i dlatego trener rusza mu na ratunek. Efekt? 95% napisanych przypuszczeń autora o mnie jest zwyczajnie błędnych.
W ogóle taką to książkę mógłby napisać każdy z nas. Zbiór krótkich rozdzialików (a gdy zdarza się dłuższy tam autor przekleja (!) swoje posty z neta) pokrywające kolejne tematy i dość płynnie przechodzące od jednego w drugi. Jakby ktoś wypisał sobie na kartce o czym napisać, nie dokładając starania o jakiś związek przyczynowo-skutkowy między kolejnymi następującymi po sobie. W jednym opisuje filmik Willa Smitha „The Key to life: Running & Reading”, w kolejnym opowiada jak w gimnazjum wprowadził modę na luźne spodnie (wtf?), w innym, że klnie za kierownicą.
Kobiet w książce jest jak na lekarstwo. A tytułowy facet z jajami – jest w tytule, a nie treści.