Rafał Ziemkiewicz – Cham niezbuntowany
Zanim zacznę recenzować o czym jest ta książka to wypadałoby najpierw napisać jaka to książka. A właściwie czy to w ogóle jest książka. Bo niby ma wszystkie atrybuty książki – okładkę, kartki, autora, tytuł i spis treści. Ale czytając ją miałem nieodparte wrażenie, że tak naprawdę to pogadanka przy kominku i autor do mnie ciągle mówi. Mówi swoimi słowami a tylko ktoś to później spisał i zebrał w całość. W ogóle bym się nie zdziwił gdyby kiedyś się okazało, że tak naprawdę to Ziemkiewicz całą książkę nagrał na dyktafonie i komuś zapłacił za jej transkrypcję. Zdania wielokrotnie złożone, trudne słowa, odniesienia do jakichś wydarzeń z przeszłości, cytaty z szerzej nieznanych osób, książek czy utworów – to wszystko mamy tu na porządku dziennym. Zwłaszcza te długie, wielokrotnie złożone zdania są charakterystyczne dla języka mówionego.
Żeby nie było – dwa przykłady, trzymajcie się mocno. „Żywiołowa pogarda herszta sanacji dla wszelkich próbujących go ograniczać praw i zasad, dla „konstytuty – prostytuty”, „sejmowych zasrańców” etc. wymagała od jego akolitów i następców racjonalizującej narracji, a tej nie dało się sprokurować inaczej, niż wpisując Piłsudskiego w mit Cyncynata.”. Wielokrotnie zdarzało mi się zgubić w tych wielokrotnych dygresjach, odniesieniach i wtrąceniach tak, że musiałem cofać się do początku i czytać jeszcze raz w pełnym skupieniu.
No bo weź się nie zgub czytając takie zdanie: „Wszystko to w ramach obfitego nurtu „pseudomodernistycznej” twórczości, wartej osobnego omówienia (zresztą pokrótce to zrobiłem w eseju o literaturze III RP jako „pseudomodernizmie”, można go znaleźć w zbiorze „Uwarzałem że”), która bez względu, czy skupia się na teraźniejszości, czy na snuciu czarnych wizji przyszłości, czy na wyszydzaniu Polaków współczesnych, sprowadza się do jednego prostego przykładu: Polaczki, zobaczcie, jacy jesteście ciemni, durni, wstrętni, wstydźcie się, wyrzekajcie tego swojego zacofania i stawajcie się prawdziwymi Europejczykami.”. Te dwa cytaty były potrzebne żebyście mieli obraz z jaką nie-książką mamy do czynienia.
A teraz do meritum – o czym jest właściwie dzieło Rafała Ziemkiewicza? Jest to opowieść o nas, Polakach, w kontekście konfliktu, który – w opinii autora – toczy się tutaj przeszło 500 lat. Dawny konflikt społeczny w 1RP między szlachtą a uciskanym przez nich chłopstwem z czasem wyewoluował w traktowanie ludu (dawnych chłopów) z wyższością przez zubożałych przedstawicieli dawnej szlachty, którzy stali się inteligencją (lub wręcz liberalistokracją jak to pisze autor). To wszystko nakłada się na bieżącą dyskusję społeczno-polityczną wymiksowaną z tematami historycznymi jak rzekomy polski kolonializm. Elity chcą przewodzić ludowi, ale go nie szanują. Natomiast jednostki wyróżniające się z ludu przestają być przez niego traktowane jako ich część.
To wszystko podlane wieloma odniesieniami do trwającej wojny polsko-polskiej w postaci konfliktu platformy i pisu i mamy efekt w postaci niemal 400 stron pogadanki o relacjach między różnymi grupami Polaków. Oraz innymi – bo autor dużo miejsca poświęca też kwestii relacji z Żydami. Tu czyni bardzo istotną obserwację – wobec faktu, że coraz częściej odchodzili oni od wiary swoich przodków, to świadomie znaleźli sobie nową „wiarę” spajającą ich naród. Jest nią zagłada Żydów w trakcie 2. Wojny Światowej (Holokaust). Bardzo interesujące spostrzeżenie.
Warto też odnotować obserwacje autora związane z przykładami niestosowania zasady „Najpierw rób rzeczy najważniejsze” w wersji politycznej. Dzieje się tak wówczas, gdy przywódca nie chce zrozumieć nowych problemów, nowej sytuacji, która ma miejsce i wobec tego zajmuje się (czytaj: traci czas) rozwiązywaniem starych problemów – bo na nich się zna. W ten sposób kraj nie reformuje się należycie i zaczyna przegrywać w konkurencji z innymi, którzy to robią. Powinni o tym wiedzieć nasi decydenci. I wam też polecam.