Praca zbiorowa pod redakcją Macieja Dutko – Biblia e-biznesu
Kobyła. Ponad 700 stron, ponad 20-tu autorów, dziesiątki poruszanych zagadnień i setki przykładów – a wszystko dotyczące prowadzenia biznesu internetowego. Sam spis treści składa się z kilkunastu stron, a sylwetki autorów niemal drugie tyle. Dla jasności – mowa o pierwszej biblii e-biznesu, bo później powstały jeszcze kolejne jej części. Idealnie pasuje tu określenie kompendium wiedzy.
Nie sposób wymienić wszystkich poruszanych zagadnień, ale warto chociaż zaznaczyć główne bloki tematyczne: prowadzenie sklepu internetowego, sprzedaż na allegro i platformach aukcyjnych, świadczenie usług i modele rozliczeń, marketing internetowy, obsługa klienta i prowadzenie logistyki, analityka i optymalizacja działań, prawo w internecie. Każdy z tych rozdziałów zawiera po kilka-kilkanaście podrozdziałów poświęconych poszczególnym zagadnieniom.
Biblia e-biznesu to naprawdę potężna i wszechstronna pozycja, ale jeśli mam na coś zwrócić szczególną uwagę to wyróżniłbym część dotyczącą e-marketingu. Jak dla mnie to ona stanowi serce i główny punkt ciężkości całej książki. Autorzy opisują w niej skrupulatnie kolejne metody dotarcia do klientów w sieci i narzędzia jakie można w tym celu wykorzystać. Jestem zdania, że każdy kto prowadzi biznes w sieci znajdzie w nim coś wartościowego dla siebie – i to nawet mimo wieku tej książki. Otóż pochodzi ona z 2012 r. i chociażby z tego faktu będzie już nieaktualnych – np. niektóre regulacje prawne. Jednak paradoksalnie nie wpływa to jakoś znacząco na odbiór całej pozycji. Wiele spraw pozostaje niezmiennych – jak na przykład robienie zdjęć ofertowych.
A skoro już o tym mowa to trzeba przyznać, że książka jest miejscami nierówna. Wiele rozdziałów jest świetnych z licznymi przykładami i omówionymi case study. W innych natomiast jest zgoła inaczej. Jak we wspomnianym fragmencie o zdjęciach gdy w całym rozdziale poświęconym temu zagadnieniu był tylko jeden (!) przykład porównujący dobre i złe zdjęcia ofertowe. Rozumiem, że przy tak wielu autorach ciężko ujednolicić poziom, ale zdarzają się momenty, w których autorzy – specjaliści w swoich dziedzinach – potrafią popłynąć – jak wtedy gdy autor rozdziału o fotografii zachęca do czytania instrukcji obsługi lustrzanek lub gdy prawnik rekomenduje każdemu przeczytanie jakiejś ustawy.
Wad książki znalazłoby się jeszcze kilka – jak nieco dziwna kolejność, bo pozyskiwanie finansowania dla firmy raczej nie powinna być omawiane zaraz na samym początku i to ze szczegółami. Tym niemniej ogólna ocena książki wypada pozytywnie. Myślę, że dowolny przedsiębiorca zawsze może otworzyć spis treści i przeskanować go aż do momentu gdy natrafi na zagadnienie o którym powie: „Oooo! Tego jeszcze nie robiłem, warto się tym teraz zająć.” – a następnie przeczyta stosowny rozdział. Bo takie podejście – zamiast czytania od deski do deski – bym tu raczej rekomendował.